Parada próżności odbyła się już jakiś czas temu. Jednak ja piszę na ten temat dopiero teraz, ponieważ chciałam obejrzeć wszystkie nominowane filmy, aby móc wypowiedzieć się na ten temat. Dlaczego lubię Oscary? Bo lubię dobre filmy, aktorów i piękne kreacje, które są integralnym elementem tego wielkiego wydarzenia w świecie filmu. Dlaczego nazywam je paradą próżności? Bo czasami zaskakuje mnie cała otoczka jaka towarzyszy tej gali.

Zanim przejdę do filmów, chciałam zaznaczyć, że bardzo podobał mi się monolog prowadzącego tegoroczną galę. Chris Rock udźwignął ciężar jaki na nim ciążył. Czarny prowadzący na białej gali – jak to dobrze rozegrać? Wystarczy spojrzeć na niego. Rozegrał to jak mistrz.

#OscarsSoWhite

W tym roku zamieszania wokół Oscarów nie brakowało. Pierwsza burza, która zgromadziła swe czarne chmury nad tym prestiżowym rozdaniem nagród, pojawiła się, gdy okazało się, że żadna osoba o czarnym kolorze skóry nie została nominowana w najważniejszych kategoriach. Rozpisywać się na ten temat nie będę. Zaznaczę tylko, że właśnie takie uwagi i akcje prowadzą do wzrostu rasizmu. Takie sytuacje wcale nie walczą z rasizmem, ale go wyostrzają. Organizatorzy konkursu chcieli chyba załagodzić problem decydując się i zaznaczając, że nagrody będą rozdawane w kolejności takiej w jakiej powstaje film. To miało się tyczyć „tych najważniejszych kategorii” w których nie byli nominowani czarnoskórzy. Chris Rock w swoim monologu nie pozostawił nic do powiedzenia. Zażartował z tego, ale nie podarował sobie również kontrowersyjnych wypowiedzi.

Najlepszy film

Za najlepszy film uznano „Spotlight”. Film genialny, ale czy zasługuje na Oscara? Mam wrażenie (nie tylko ja), że Akademia Filmowa przyznaje nagrody takim filmom, którym wypada przyznać, a nie takim, które na nie zasługują. Wiadomo, o gustach się nie dyskutuje, ale wydaje mi się, że Oscara w tym roku powinien dostać „Pokój”. „Spotlight” jest genialny, widać wiele pracy przy filmie, widać również autentyczność przedstawianej historii. Wielkim plusem tego filmu jest to, że nie ma w nim akcji, a nie nudzi. Największą akcją w filmie jest kłótnia w redakcji, która trwa kilka sekund. Nie dzieje się tam nic, a jest ciekawie. Ale żeby od razu Oscar? :-) „Pokój” poruszył mnie zdecydowanie bardziej. Zarówno „Spotlight” jak i „Pokój” poruszają okropne historie z różnicą taką, że „Spotlight” ukazuje problem dotyczący tysięcy osób, a „Pokój” tylko kilku.

Najlepszy aktor

Kategoria, która w tym roku budziła ogromne zaciekawienie i emocje. W każdym zakątku świata fani Leonardo DiCaprio trzymali za niego kciuki. Ciężko wypowiedzieć się na ten temat, bo ze wszystkich nominowanych widziałam tylko jego rolę i Matta Damona w filmie „Marsjanin”. Chciałam zobaczyć wszystkie filmy, ale to oznaczałoby tylko, że ta notka znalazła by się tutaj dopiero w lipcu ;-) Porównując do Matta (bo tylko do niego mogę porównać – póki co!) to Oscar należy się DiCaprio. W „Zjawie” zagrał fenomenalnie. Chociaż osobiście uważam, że za inną rolę powinien dostać Oscara – nie za tą. Ta nie była jego najlepszą. Może był to Oscar zachęcający do dalszej walki? Bo jak on by się czuł, gdyby kolejny rok go pominięto? :-) Internet przestałby istnieć. Wielki plus dla DiCaprio za to, że przyszedł ze swoją ukochaną mamą i za przemowę podczas odbierania statuetki :-) Przybiłabym mu piątkę!

Najlepsza aktorka

O ile w przypadku aktora się cieszę, tak w przypadku Oscara dla Brie Larson się nie cieszę. Kocham film „Pokój” (za rolę w tym filmie dostała tę nagrodę), ale czy jej rola zasługuje na Oscara? Zagrała wiarygodnie, pięknie i przekonująco, ale w porównaniu z innymi nominowanymi to nie musiała zbyt wiele grać. Cieszyłabym się bardziej z Oscara dla Cate Blanchett lub Charlotte Rampling.

Najlepsze zdjęcia

Podpisuję się rękoma i nogami za „Zjawą”.  O ile film był trochę przeciągnięty, czasami nudnawy o tyle zdjęcia były rewelacyjne. Bezkonkurencyjne w tym roku.

Reszta nominacji nie interesowała mnie tak bardzo, jak te wyżej wymienione. Dlatego pozostawiam je bez komentarza, gdyż ciężko mi się odnieść co do nich. Planuję nadrobić zaległości w filmach krótkometrażowych i podzielić się z Wami odczuciami w innej notce.

Najlepsze kreacje

Dziwi mnie fakt, że aktorki są zdenerwowane pytaniami o kreacje, o to ile się szykowały i kto je malował. Przecież ich wygląd to ogromna część Oscarów. Feministki huczą, że mężczyzn pyta się tylko o markę garnituru „kogo nosisz?”, a kobiety traktuje się bardziej przedmiotowo i infantylnie pytając o wszystkie szczegóły wyglądu, a mniej skupiając się na rolach. Osobiście, nie widzę w tym nic złego. Wiadomo, że poświęciły ogrom czasu na przygotowanie się i wiadomo, że są najpiękniejszą ozdobą Oscarów. To one dodają blasku temu wydarzeniu, a nie mieniąca się złota statuetka. O filmach mówią w wielu wywiadach promujących film :-) Poza tym, moda to też sztuka. Dlaczego, więc nie rozmawiać o sztuce? :-)

Najlepsze kreacje – bo jest ich kilka- w tym roku nie zachwyciły mnie tak jak roku temu lub dwa lata temu! Jednak udało mi się znaleźć coś ciekawego. Zauważyłam tylko, że trend modowy bardzo się zmienia :-)

dobre kreacje
Od lewej: Olivia Munn w kreacji Stelli McCartney, Saoirse Ronan w kreacji Calvina Kleina, Margot Robbie w kreacji Toma Forda.

Najgorsze kreacje

Jak co roku, zdarzają się tacy, którzy rozczarowują swoimi kreacjami…

najgorsze
Od lewej: Kate Winslet, Sandy Powell, Rachel McAdams

Szkoda, że akurat te kobiety znalazły się na moim blogu jako osoby, które mnie rozczarowały. Bardzo cenię Kate Winslet (jest jedną z moich ulubionych aktorek) oraz Rachel McAdams.

A Wy? Komu kibicowaliście na Oscarach? I co sądzicie o bojkocie #OscarsSoWhite? :-)


Jeśli chcesz poznać moje zdanie na temat rasizmu, wejdź tutaj: klik.