Mat, kurz, czerwony krajobraz, upał, blacha i rdza. A gdzieś niedaleko bar w którym wszystko załatwisz, Walmart i mechanik z „kowadłem zamiast ręki”. Jak dojechać do tego miejsca?
Wystarczy zjechać z autostrady, potem jeszcze raz zjechać, i znów zjechać i tak do skutku – aż skończy się mapa i wylądujesz na polnej drodze, prowadzącej na jakieś rancho.
– taką radę zapodał nam Wojciech Cejrowski na tyle swojej książki „Wyspa na prerii”.
Do końca książki zostało mi niewiele. Dlatego pozwolę sobie na przedwczesne napisanie moich wrażeń. Bo one pojawiły się już po przeczytaniu pierwszej strony.
Wojciecha Cejrowskiego uwielbiam. Raz w życiu, podczas występu w swoim programie, mnie zdenerwował. Zazwyczaj tak się nie zdarza. Nigdy nie czytałam jego książek, ale teraz napotkałam wcześniej wspomnianą „Wyspę na prerii” i się zdecydowałam.
Książka bardzo przyjemna. Jest to wyrywek z życia autora. Splot oryginalnych sytuacji oraz opis „wkupienia” się w łaski miejscowych. Wojciech Cejrowski tym razem zabrał czytelników do Arizony, na rancho. Kręcą się tu kowboje, dzikie zwierzęta i dzika roślinność – a oni wszyscy są pokryci preriowym, rudym piachem. Głównym bohaterem jest jednak domek. Domek Wojciecha Cejrowskiego, który dostał, wygrał, a następnie kupił. Autor opisuje zasady mieszkania na prerii z wielką dawką humoru – taką charakterystyczną dla niego, taką którą możemy zauważyć w jego programach podróżniczych – oraz trafnie porównuje życie w Stanach i Europie. Pierwszy raz spotkałam się, nie tylko z życiem na rancho, ale również z tak pięknym wstępem książki – dedykacją dla chrześniaków, która porywa.
Podczas czytania możemy dowiedzieć się różnych, ciekawych faktów. Możemy znaleźć zabawne porównania, komiczne historie i „poznać” mieszkańców okolic w których domek WC się znajduje. Każdy jest charakterystyczny i każdego lubi się na swój sposób. Autor potrafi tak dobrze opisać atmosferę panującą na prerii, używa do tego tak trafnych określeń, że po dłuższym czytaniu sami zaczynamy odczuwać tamtejszy upał oraz wszechobecny kurz. Muszę przyznać, że jest to niezwykła umiejętność, zazdroszczę i marzę o tym!
Książka mimo że pięknie napisana, pięknie obrobiona (grafika na prawdę jest na wysokim poziomie – wydanie w twardej okładce) to …porusza kwestie, które wcale mnie nie interesują. Bo tak na prawdę, życie kowbojów, krów i dzikiego zachodu nigdy mnie nie pociągało. Może na chwilę, ale nie przez prawie 300 stron. Westernów nigdy nie lubiłam. To nie moje klimaty. Po prostu.
Jak więc WC uczynił to, że książkę prawie skończyłam?
Odpowiedź jest banalna – WC nawet ze swojej wędrówki do wychodka potrafi zrobić niesamowitą przygodę. Na prawdę, niesamowity dar.
Książkę polecam, chociaż myślę, że książka o historiach z Amazonii bardziej przypadnie mi do gustu. Nie dlatego, że ta jest zła, tylko dlatego, że klimaty Amazonii wydają mi się „bardziej moje” niż klimat niczym z westernów.
Lecę czytać dalej.
Panie Wojtku, gratuluję! :)
Ja go niestety absolutnie nie trawię. Doceniam erudycję i wiedzę o świecie, ale sposób jej przekazywania (zwłaszcza gdy przychodzi do wątków dotyczących tubylców) jest dla mnie nieznośny. Pisarze-podróżnicy często cierpią na pewnego rodzaju megalomanię – Theroux na przykład – ale w wydaniu Cejrowskiego ona, wraz z ogólnym światopoglądem, tak bardzo mi przysłania obraz, że nie jestem w stanie oddzielić autora od dzieła, choć wiem, że to oczywiście złe.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ja kiedyś go nie lubiłam, dopóki nie posłuchałam co ma do powodzenia na tematy polityczne. Wtedy się do niego przekonałam. :)
PolubieniePolubienie
No właśnie te tematy (oraz rozmaite ciekawe wypowiedzi dotyczące kobiet) sprawiają, że pan C. wpada u mnie do szufladki z napisem „nie, dziękuję” ☺
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W książce nie ma nic na ten temat dlatego spokojnie można po nią sięgnąć. Oczywiście jeśli ktoś lubi Arizonę i kowbojów :)
PolubieniePolubienie
Ja faceta lubię. Mądry, oczytany. Miałem okazję z Nim chwilę porozmawiać, kiedy był w Szczecinie. Swój chłop.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Też lubię mądrych ludzi, budzą we mnie podziw :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kiedyś próbowałam oglądać WC kwadrans. Odechciało mi się Cejrowskiego. Choć kiedy widziałam fragmenty jego programów podróżniczych, to jakieś to bardziej strawne dla mnie było. Więc gdyby w moje ręce wpadł jakiś audiobook Pana WC w dobrej interpretacji (autorską w tym wypadku też uważam za dobrą) to pewnie bym posłuchała. Ale czasu na czytanie jego twórczości to mi szkoda (wszak czytając nie robię nic innego, a przy audiobookach potrafię wiele).
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dowiedziałam się z książki wiele interesujących faktów, ale cieszę się, że już mogę zacząć kolejną :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeśli chodzi o podróżnicze programy to czasami nie podobają mi się jego komentarze, ale …dowiaduję się z nich więcej niż od Martyny Wojciechowskiej (która uwielbiam).
PolubieniePolubienie
Ja Martyny nie oglądam. No ale nawet kiedy oglądałam TV to i tak nie za dużo.
PolubieniePolubienie
Ja tylko oglądam odcinki, które mogą mnie zainteresować i robię to w internecie. Telewizji oglądam również bardzo mało, najczęściej 1 z 10 :D
PolubieniePolubienie
Ja, z uwagi na internet mobilny nie oglądam nic w internecie, dlatego zawsze myśląc o serialach/programach publicystycznych i innych takich myślę o tv. Taka jakaś niedzisiejsza jestem
PolubieniePolubienie
Czytałam biografię Cejrowskiego, „Gringo wśród dzikich plemon” i oglądałam chyba wszystko co nakręcił. Jest dla mnie mistrzem antropologii. Po jego programach nie da rady oglądać ani Martyny Wojciechowskiej, ani starych filmów przyrodniczych z lektorem :) Ja go cenię za odwagę bycia sobą, takim czasem nieforemnym z niewygodnymi poglądami, ale z wielką wiedzą i mądrością. Uwielbiam z nim podróżować :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To fakt, jak obejrzy się jego to inne tego typu programy nie podchodzą, dlatego zawsze między nim, a Martyną robię przerwy :)
PolubieniePolubienie
P.S. planuję przeczytać książkę o której wspomniałaś :)
PolubieniePolubienie