Cannes. Światowe sławy. Kreacje od projektantów. Fotoreporterzy. Modelki z nogami do nieba i ludzie, których widzimy na wielkim ekranie, gdy zakupimy bilet za 24 zł, uprzedzając ten zakup nabyciem wielkiego popcornu w cenie wyższej od ceny biletu. Urokliwa pogoda. Tłum fanów i uśmiechy na każdym kroku. Bogactwo, przepych i piękno tak wielkie, że większość zapomina po co jest festiwal w Cannes. Stawiam, że młode pokolenie nawet nie zapomina, tylko po prostu nie wie, czemu ten festiwal służy. Jednak najważniejszy jest prestiż, który się stamtąd wylewa drzwiami i oknami, zalewając cały świat.
Tak jest co roku, czasami z krótką przerwą na jakieś dziwne zachowanie zaproszonego gościa, który chce zwrócić na siebie uwagę. Czasami sielankę przerwie jakaś wpadka modowa, ale to staje się już tradycją w Cannes. Wpadki muszą być.
Wiem jak ten festiwal wygląda z perspektywy świata i wiem jak wygląda z perspektywy Paulo Coelho i jego bohaterów.
„Zwycięzca jest sam” jest to książka, która opisuje nam kulisy tego sławnego wydarzenia. Miała to być (chyba) książka kryminalna, ale Coelho zawalił na całej linii i z całego serduszka radzę mu, żeby trzymał się pisania swoich życiowych mądrości, które stają się hitem internetu, a kryminały zostawił Christie.
Zamiast powieści kryminalnej wyszło mu w sumie, nie wiadomo co?
W książce mamy: Cannes, sławnych ludzi i tych, którzy są na pierwszym stopniu ku drodze do sławy oraz rosyjskiego milionera, który planuje zabójstwo.
W sumie Igor (bo tak Rusek ma na imię) to psychol. Nie czarujmy się, ktoś kto chce się zemścić na byłej żonie poprzez zabicie przypadkowych osób jest psycholem. Jednak autor nie wczuwa się w pogłębianie wątku kryminalnego, ani nie zapoznaje nas ze światem sław. W sumie dostajemy wszystkiego po trochu – czyli nic.
„Zwycięzca jest sam” to powieść, która miała być kryminałem okraszonym cekinami z sukien z Cannes i światowym blichtrem, jednak wyszła przydługawa historyjka, która usprawiedliwia zabójstwa. Tu nawet zagadki do rozwikłania nie ma. Więc co to za kryminał, w którym nie można poczuć się jak Rutkowski?
Nie polecam, przede wszystkim fanom Paulo Coelho, ponieważ pisarz próbował tu być za wszelką cenę kimś innym tylko nie sobą. Pióro nie podobne do niego, nie w jego stylu.. co nie zmienia faktu, że mądrości życiowych i cytatów jest mnóstwo – tak jak on ma w zwyczaju.
Książka jest tak porywająca, że nie pamiętam jak się skończyła. Pamiętam natomiast, że skończyłam czytać ją w maju ;)
No proszę, wszyscy błądzą, ale żeby Coelho? Dzięki, że uprzedzasz, bo w związku z tym, że jestem fanką jego książek to pewnie prędzej czy później ślepo sięgnęłabym i po tą ;) Bardzo lubię jego powieści, bo są trochę jak filmy Allena, czyli fabuła sobie a ukryty przekaz sobie. Coelhowska mądrość kryje się już w tytule „Zwycięzca jest sam” – sens tego zdania się czuje, nie wymaga ono rozwinięcia tylko przytaknięcia. No a w środku klops. Szkoda. Pozdrawiam :)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
W dobrych kryminałach do końca nie wiesz kto jest mordercą, kto jest kim – na tym one polegają, że czytelnik bawi się w śledczego. W przypadku „Zwycięzcy…” wiesz wszystko od samego początku. Nic nie odkrywasz. Bohaterowie są od razu obnażeni ze swoich słabości, wad itd. Jedyne nad czym się zastanawiasz to kwestia tego kogo bohater jeszcze zabije. A że są to przypadkowe osoby, nie związane z głównym wątkiem za bardzo nie przeżywasz ich śmierci. Znajdziesz w książce kilka fajnych przemyśleń, ale nie są one aż tyle warte, aby czytać czy kupować tę książkę. :)
PolubieniePolubienie